Rok 1960, to w pamięci zbiorowej wszechobecne kolejki, papierosy, czarna kawa w szklankach i przemycane nylony. Już za chwilę wybuchnie rewolucja rock&rolla i Czerwonych Gitar, ale teraz młodzi jazzmani grają na dansingach smutne przeboje Sławy Przybylskiej. Zagraniczni marynarze płacą dolarami za miłość dziewczyn, które marzą o lepszym życiu. Młodzi bikiniarze handlują przemyconym towarem i próbują umknąć stróżom prawa. Wszyscy pamiętają wojnę, choć nie chcą o niej mówić. A wolność zdobywa się sposobem, przekupstwem albo kłamstwem.
W realiach Polski gomułkowskiej, w powojennej Gdyni, odbywa się śledztwo dotyczące morderstwa młodej dziewczyny, Krystyny Braun. Milicyjne zakulisowe przepychanki zaciemniają obraz dochodzenia. Śledczy gubią wątki, próbując ukryć własne tajemnice. Pomyłkowe tropy wiodą ich na manowce, sprowadzając zagrożenie ze strony czyhającego na wolności sprawcy. Czy mordercy uda się umknąć? Czy kapitan Wrona rozwiąże zagadkę?
Kapitan Wrona nawiązuje pośrednio do poprzedniego albumu, bohaterka Jadwiga Wrona znana jest czytelnikom Miasta z widokiem. Osadzenie historii w roku 1960. pozwala pokazać miasto z innej perspektywy historycznej i społecznej, ale z uwagi na małe zasoby zdjęć skupia się przede wszystkim na opowieści fabularnej. Nie znaczy to jednak, że na kadrach komiksowych nie można rozpoznać charakterystycznych dla Gdyni obiektów czy widoków portu i miasta.
W komiksie Kapitan Wrona, jak w każdym rasowym kryminale istotne są wydarzenia i poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: kto zabił? W tym wypadku ofiarą jest młoda kobieta. Nie mniej ważne niż intryga, może nawet ważniejsze, są miejsce i czas akcji. To Gdynia epoki Gomułki. Narracyjna swada scenarzystki, Elżbiety Żukowskiej, swobodnie żonglującej historycznymi i kulturowymi aluzjami, w połączeniu z nieco sentymentalnymi, ale zarazem pełnymi życia rysunkami Łukasza Godlewskiego złożyły się na barwną opowieść o nadmorskim mieście i jego przeszłości.
Przemysław Zawrotny
Elżbieta Żukowska napisała wspaniałą opowieść kryminalną. W historii tej nie jest jednak najważniejsze, kto zabił. Istotniejszy jest proces dochodzenia do prawdy w mieście, w którym każdy ma coś do ukrycia i w którym najbliżsi członkowie rodziny okłamują się nawzajem. W tej opowieści wszystko, co najważniejsze tkwi w szczegółach. Z jednej strony jest to – starannie dopracowany - obraz Gdyni w 1960 roku. Z drugiej – obraz gdynian i relacji pomiędzy nimi, pełen prawdy psychologicznej, której nie da się narysować na podstawie fotografii z epoki. Zachwycić może także warstwa graficzna komiksu, dzieło Łukasza Godlewskiego, nieco staroświecka, oparta na umiejętnym połączeniu nastrojowych lub dynamicznych scen niemych z sekwencjami, w których trzeba umiejętnie rozpisać na obrazki dialogi i monologi. Bo tych w komiksie nie brakuje. Wszak śledztwo polega na tym, że prowadzący je zadaje pytania, na które świadkowie odpowiadają i nie zawsze mówią prawdę. Znakomicie to wszystko Żukowskiej i Godlewskiemu wyszło i mam nadzieję, że ten komiks będzie początkiem pięknej i długotrwałej współpracy tych dwojga.
Jerzy Szyłak